Menu główne
a właściwie to Wielkie Zanie ;-
Stwierdziłem, że trzeba sobie przypomnieć jak aktualizuje się stronkę i zrobić mini relację z ostatniej majówki ;) Być może jak Darka coś więcej napisze to dokleję poniżej (już dokleiłem ;), bo nie bardzo mogę pisać o spływach, bo nie mam w tej chwili ani jednego zdjęcia z kajakiem. Robiłem fotki i owszem, ale nie moimi aparatami ;-
Udało nam się wybrać całkiem sporą ekipą -
Pogoda w niedzielę i poniedziałek dopisała (mocno zimno, ale słonecznie), choć zapowiadało się nieciekawie. Nie wiem jak było w następnych dniach, ponieważ musieliśmy w poniedziałek wieczorem wyjechać do pracy :(
Sobotni wieczór i dużą część nocy pomimo temperatury w okolicach zera spędziliśmy imprezując pod wiatą. Gdy wstaliśmy w niedzielny poranek, z uwagi na temperaturę na zewnątrz większość miała chyba ochotę zrezygnować z kajaków, ale ostatecznie wybraliśmy się do na miejsce startu spływu przy zaporze Mylof. Tylko rodzinka Ch. wybrała się tego dnia również na wycieczkę rowerową. Sam spływ był bardzo miły, leniwy i bez niespodzianek. Pomimo chłodu słoneczko przygrzewało z góry i gdyby komuś zależało to mógłby się nieźle opalić ;). Na trasie było sporo ptactwa: kaczki, perkozy, łabędzie, dzikie gęsi, a nawet (prawdopodobnie) wielki orzeł. Nie jestem pewny bo nie znam się za bardzo na ptakach, ale ptak był potężny, kolory i kształt odpowiadają opisowi orła i większość z nas była przekonana, że to był orzeł. Niestety nikt nie zdążył zrobić żadnej fotki więc pozostanie tylko nasz opis...
Następnego dnia było rowerowo...
Wyruszyliśmy na trasy rowerowe w dwóch grupach: dorośli i dorośli z dziećmi, a Daria jako indywidualistka wyruszyła na pieszy spacer po Dolinie rzeki Kulawy.
Mogę opisać pokrótce tylko trasę „dla dorosłych”, bo wiem co się działo i mam trochę fotek, ale wiem, że na wycieczce z dziećmi też było bardzo fajnie.
Pojechaliśmy przez Chociński Młyn, Kopernicę i Wolność na plażę w Charzykowych (mam nadzieję, że dobrze odmieniam Charzykowy;), gdzie zrobiliśmy sobie dłuższy popas.
Wracaliśmy przez Stary Młyn, Bachorze i Małe Swornegacie, przesmykiem pomiędzy Jez. Charzykowkim a Karasińskim i Długim. Planowaliśmy wracać czerwonym szlakiem wzdłuż jeziora, ale odradził nam to spotkany rowerzysta, który mówił, ze odcinek jest mocno piaszczysty, więc skierowaliśmy się na Chociński Młyn do trasy, którą wyjeżdżaliśmy wcześniej. Jedynie Mirek, który miał ‘odebrać’ Darkę z Laski pognał tym czerwonym szlakiem, który okazał się faktycznie ciężki i piaszczysty. Prawdopodobnie był to tylko szlak pieszy...
Ogólnie wycieczka była bardzo miła i niespecjalnie męcząca. Szlaki są dobrze przygotowane i oznakowane. Jedynie krótki odcinek przed Charzykowy był słabo przygotowany, ale za to czekała na nas w nagrodę piękna plaża.
Do zobaczenia na trasie -
-
Dalsza część w opisie Darii:
(Daria jako indywidualistka wyruszyła na pieszy spacer Doliną rzeki Kulawy)
Dolina rzeki Kulawy.
Wbrew niektórym opisom w internecie rzeka Kulawa nie jest przeznaczona do spływów kajakowych-
Swój szlak zaczęłam po prawej stronie mostu i najpierw były łąki, ale okazało się, że nie są to takie całkiem zwykłe łąki, tylko z systemem nawodnień z XIX w. (odbudowanym) – na który składa się system rowów, jazów, mostków i zastawek. Właśnie trwało nawadnianie.
Idąc lasem w górę doszłam do polodowcowego jeziora Małe Głuche, które z góry wygląda jak nieregularny rozlany keks. Po drodze w lesie mija się imponujące jałowce -
Wracałam wzdłuż drugiego brzegu rzeki Kulawy -
Najbardziej podobało mi się stanowisko opisujące bobry. W pobliżu znalazłam żeremia bobrowe i efekty ich działalności.
Czekając na Mirka miałam dużo czasu (jeździł z ekipą rowerową w okolicach J. Charzykowskiego), więc poszłam poszukać ujścia Kulawy. Doszłam do leśnego jeziorka Szeczonek, a potem jeszcze dalej po podmokłych terenach i właściwie do dziś nie wiem, gdzie Kulawa wpada do Zbrzycy. Spotkałam płynących kajakarzy, którzy też nie wiedzieli, czy są jeszcze na Zbrzycy, czy już na Kulawie. Był mylący kierunkowskaz.
To była miła wycieczka w rozświergotanym lesie, zwłaszcza, że w czasie majówki trudno o ciekawe trasy bez tłumów ludzi.
Daria
To nie były wszystkie atrakcje, ponieważ wcześniej Marek z rodzinką objeździli rowerami okolicę:
A po naszym wyjeździe pozostali też nie próżnowali i zwiedzali okolice pieszo, rowerami i samochodami :-
-
Galerie
Galeria -
Traseo -
Traseo -