Menu główne:
To była kolejna udana rowerowa ekskursja zorganizowana przez Mirka. Tym razem zabrał nas „na Kaszuby”, gdzie z "bazy" w Chmielnie wyjeżdżaliśmy na wypady po przepięknej krainie zjeżdżając okoliczne drogi, pola i bezdroża. Zakwaterowanie znalazł w przyjemnymi cichym pensjonacie „Zacisze”, gdzie były bardzo dobre warunki za niewygórowaną cenę.
Okolice Chmielna znane są naszej grupie z wielu poprzednich wycieczek (spływów, rajdów itp.). Jednak od tego wyjazdu wielu z nas zapamięta, dlaczego rejon ten nazywany jest Szwajcarią Kaszubską. Tylu górek, podjazdów (i na szczęście zjazdów;-) nie udało mi się chyba pokonać jeszcze nigdy na tak krótkim dystansie. Nie omieszkam wspomnieć, że po raz pierwszy (i wszyscy mają nadzieję, że nie po raz ostatni) dołączyła do nas Daria. Nie wspomina chyba mile tego debiutu, bo nie była zapewne przygotowana na taką ilość górek i podjazdów. Niemniej jednak jechała z nami spory kawałek, a po tym jak odłączyła od naszej grupy przemierzyła ponad 20ów planując z brzegu wycieczkę kajakową, którą miała odbyć dnia następnego. Niestety za to nie było z nami PiotraZ ponieważ przed samym wyjazdem dopadła go niegroźna - jak się na szczęście okazało - grypa.
Rejon Kaszub „jeziornych” (nazywam je tak dla odróżnienia od Kaszub „nadmorskich”) jest doprawdy przepiękny i przydomek Szwajcarska można odnieść nie tylko do „górzystego” terenu, ale również do piękna całości krajobrazów oglądanych z wysokości siodełka. Czyste miasteczka, zadbane zagrody, mili sympatyczni mieszkańcy oraz smaczna kuchnia to atuty, które powodują, że okolice te mają w sezonie duże „obłożenie” turystyczne. Jednak w tym okresie jest jeszcze w miarę cicho i przestronnie.
Pierwszego dnia pogoda była lekko zmienna, ale chwilami było nawet gorąco – zwłaszcza na podjazdach ;-), więc nie było powodów do narzekań. Udało nam się trafić w Ostrzycach na coroczne zawody „Wiśta wio, czyli na kaszubską nutę - Turniej woźniców i hodowców koni zimnokrwistych na Kaszubach”. Były to zawody w powożeniu zaprzęgami konnymi (bryczkami?). Rywalizacja polegała na przejechaniu określonego dystansu w jak najkrótszym czasie, z dodatkowymi „atrakcjami” takimi jak: wypicie po drodze kufla piwa lub coli, przejazd przez wodę, którą należało nabrać do pustego już kufla i dowieźć (jak najwięcej) do mety, jazda slalomem między beczkami).
Przejeżdżaliśmy między innymi przez Szymbark znany ze skansenu i najdłuższej deski świata. Odwiedziliśmy również Pomnik Bohaterów Ruchu Oporu Pomorza Gdańskiego w Brodnicy Górnej, przy którym znajduje się taras widokowy, z którego roztacza się panorama na okolicę.
Wracając część grupy zajechała do zajazdu „u Cz\'f3rlińściego”, który polecił nam Prezes. Przyzwoita knajpa na zboczu sporej górki, z bardzo smacznym i stosunkowo niedrogim jedzeniem, z przepięknym widokiem na jezioro. W scenerii zachodzącego słońca spróbowaliśmy między innymi przepysznej zupy rybnej i smażonego na różne sposoby sandacza. Możemy polecić.
Wieczorem po powrocie na kwaterę uczciliśmy szampanem urodziny Darii, która częstowała nas świeżym ciastem z dwóch wielkich blach. Jak zwykle były to najprzyjemniejsze chwile, kiedy w całej grupie mogliśmy dzielić się naszymi wspomnieniami i snuć nowe plany.
Następnego dnia w planie była do przejechania następna pętla - Trasa 2 (plan u dołu strony). Odwiedziliśmy między innymi Sanktuarium Matki Boskiej Sianowskiej Królowej Kaszub.
Pomimo dołożenia wszelkich starań nie udało nam się (jak zakładał plan) odwiedzić Kartuz - zbłądziliśmy na nieoznakowanych polnych drogach, a kiedy już byliśmy na dobrej drodze, okazało się, że pora już wracać w kierunku bazy. „Błądząc” w okolicach Pomieczyna trafiliśmy na Bazę Wypadową Hejtus prowadzoną przez sympatycznych młodych ludzi, którzy popularyzują w okolicy „Nordic Walking” oraz turystykę rowerową. Można się u nich zakwaterować, wypożyczyć kijki lub rowery. Miejsce jest o tyle ciekawe, że zimą można wykorzystać bazę i oznakowane trasy na wypady na biegówki – podobno śnieg w tej okolicy utrzymuje się nadzwyczaj długo.
W okolicy jest wiele dobrze oznakowanych i opisanych tras dla pieszych turystów z kijkami. W przeciwieństwie do nich oznaczenie okolicznych dróg, oraz dokładność dostępnych map pozostawia wiele do życzenia. Dla przykładu: wjechaliśmy do jakiejś sporej miejscowości, gdzie na wjeździe, ani na wyjeździe nie było żadnej tablicy z nazwą miejscowości. Po dojechaniu do centrum było duże skrzyżowanie (bez oznakowania) oraz kościół. Jednak nawet na kościele nie było informacji, w jakiej to miejscowości stoi ów przybytek. Dopiero po „oględzinach” terenu i dopasowaniu doń mapy okazało się że jesteśmy prawdopodobnie w Prokowie ;-).
Pominięcia Kartuz nie żałowaliśmy jednak zbytnio, ponieważ widoki roztaczające się podczas „błądzenia” zrekompensowały nam ich brak, tym bardziej, że zwiedzaliśmy je już niejednokrotnie. Wracając zajechaliśmy jeszcze do Łapalic, aby rzucić okiem na słynny już na całą Polskę zamek-pracownię. Wszyscy chyba czuli się nieswojo i mieli mieszane uczucia co do samej budowli, jej przeznaczenia, stanu i niewiadomej przyszłości.
Wracając, lekko zmęczeni, zajechaliśmy ponownie do „Cz\'f3rlińściego” gdzie pomimo trwającego przyjęcia komunijnego podjęto nas miło i smacznie. Mogę polecić stek wieprzowy zapiekany w cieście ziemniaczanym – palce lizać. Podczas gdy my zajadaliśmy się stekami Mirek pojechał samochodem odebrać z nad jeziora Darię z Marcinem, którzy dzień ten spędzili w kajaku przemierzając kaszubskie jeziora. Ich wrażenia były podobne do naszych – piękna kraina. Po powrocie do bazy, toalecie i krótkim odpoczynku zeszliśmy do sali imprezowej, gdzie z kolei uczciliśmy urodziny Michała, zajadając się między innymi bigosem przygotowanym przez Mirka i Darię.
Trzeciego dnia niestety od rana dość mocno padało i nie udało nam się zrealizować trzeciej zaplanowanej przez Mirka pętli. Jako, że pogoda była wybitnie barowa (pełni gasnącej niestety z upływem czasu nadziei na poprawę pogody) do południa spędziliśmy miło czas w sali imprezowej, popijając kawki, herbatki, dojadając pozostałe po „komunii” ciasta.
Niestety nie zanosiło się na zmianę pogody, więc spakowaliśmy się i opuściliśmy gościnne „Zacisze”. Mirek z rodziną udali się „odwiedzić” przystań w Wieżycy, a my z Kibasami i Pasiami udaliśmy się „na pożegnanie” do „Cz\'f3rlińściego”, na pyszne zupy: rybną i kurkową. Warto było – polecamy.
Trasa 1
Chmielno (0,0km)– Zawory (3,2km) – Smętowo (6,0km) – Goręczyno (11,3km) – Koszowatka (13,9km) – Kolano (17,9km) – Krzeszna (19,4km) – Gołubie Kaszubskie (22,9km) – Potuły (26,9km) – Szymbark (27,9km) – Wieżyca (31,4km) – Ostrzyce (35,4km) – Brodnica Dolna (36,9km) – Złota Góra (38,4km) – Ręboszewo (40,6km) – Chmielno (46,8km)
Trasa 2
Chmielno (0,0km) – Garcz (2,5km) – Sianowo (6,5km) – Sianowska Huta (10,2km) – Pomieczyńska Huta (14,7km) - Sarnowo (19,0km) – Grzybowo (22,9km) – Kartuzy (nie dojechaliśmy ;-) (24,9km) – Góra Zamkowa (28,9km) – Kosy (29,9km) – Góra Biskupia lub Góra Tamowa (32,4km) – Chmielno (34,4km)
Trasa 3
Chmielno (0,0km) – Lipowiec (4,5m) – Wygoda Łęczyńska (10,0) – Łączyno most (14,5km) – Zgorzałe (16,5km) – Stężyca (20,5km) – Gołubie (25,3km) – Stare Czaple – Nowe Czaple (31,9km) - Krzeszna (34,1km) – Kolano (35,6km) – Ostrzyce (38,1km) – Brodnica Dolna (39,6km) – Złota Góra (41,1km) – Ręboszewo (43,3km) – Chmielno (49,5km)
Galeria 1
Galeria 2
Galeria 3
Co warto zobaczyć w okolicach Chmielna: Strona Gminy Chmielno
Do zobaczenia na siodełkach!
PiotR