Biegowki 2012 - Klub turystyczny ŚWIT

Idź do spisu treści

Menu główne:

Biegowki 2012

Ale to już było... > Narty > 2012
Biegówki 2012 [Otomin i okolice]


2012-02-10 – piątek

Zbyszek z Ewą dosłownie ‘wyciągają’ mnie na nocne bieganie po Jeziorze Otomińskim (powrót do smaków z poprzedniego sezonu ;-). Miałem tego dnia trochę pracy, cisza w domu, dziewczyny na zakupach... Nie planowałem już większego ruchu tego wieczora (poza trasą kuchnia-pokój-łazienka-sypialnia), ale nie żałuję, że dałem się zabrać. Był to doskonały pomysł, aby po całym tygodniu eksploatowania się dla ‘firmy’, aby zrobić coś dla siebie. Było dość zimno (-9 po przybyciu, a -13 na zakończenie), ale po temperaturach w Jakuszycach nie zrobiło to na nas wrażenia - zrobiliśmy dwa pełne obwody jeziora (nazwaliśmy to ‘duże kółka’) i na zakończenie ze Zbyniem jeszcze mniejszą pętlę (‘małe kółko’) do cypla (bez zagłębiania się w boczne odnogi). Pomimo późnych godzin (20-22-ga) było dość jasno. Prawie nie było chmur, a miesiąc świecił na tyle mocno, że drzewa kładły się cieniem na śnieg (a nasze biegały z nami ;-). Jedynym mankamentem był zbyt gładki lód pod warstwą śniegu, który nie pozwalał na wbicie kijka i odepchnięcie od lodu. Większość wysiłku w poruszanie musieliśmy wkładać ‘z nóg’. Jednak ogólnie było tak fajnie, że umówiliśmy się na niedzielne bieganie, ale już za dnia.

2012-02-12 – niedziela

W niedzielne popołudnie dołączyła do ekipy również Krysia i tego dnia mieliśmy już progres – przebiegliśmy już trzy ‘duże kółka’. Z braku gpsa mogliśmy tylko zgadywać ile to jest kilometrów. Z uwagi na czas spokojnego przebiegu/przejścia (ok. 40 minut), ocenialiśmy, że jedno ‘duże kółko’ mogło mieć od 4-5 km długości. Aby podbudować swoje ego uznaliśmy, że będziemy liczyć około 5km :-). Bieganie tego dnia również dawało dużą frajdę, ale nie miało już tego uroku co w piątkowy wieczór. Ślady po nartach były okropnie zadeptane. Miałem wrażenie, że spacerujący po jeziorze ludzie specjalnie chodzili po śladach - chyba z uwagi na to, że było tam o kilka centymetrów mniej śniegu. A przecież śnieg nie był mokry, mróz nadal był tęgi, a śnieżek świeży i sypki. Założyliśmy nowe ślady, ale już przy drugim przejeździe były w dużym stopniu zadeptane – stwierdziliśmy, ze to ‘syzyfowa robota’. Ale nie zepsuło nam to radości z ‘używania’ tak dużego, płaskiego, zaśnieżonego terenu do szusowania. Co prawda fajnie byłoby poszusować w terenie, ale śnieg nie był na tyle głęboki i ubity, aby swobodnie pobiegać po leśnych duktach, a po zaoraniu nart na ostatnich Stolemach nikt już nie chce niepotrzebnie ‘dobijać’ swoich desek. Na następny wypad umówiliśmy się na wtorek.

Jezioro Otomińskie

2012-02-14 – wtorek
Niestety z racji dość niskiej temperatury nad jeziorem pojawiliśmy się tylko we dwóch - ja i Zbyszek. Jakież było nasze zaskoczenie (miłe), gdy na wysokości cypla, zza zakrętu przed nami pojawiła się biegnąca w naszą stronę postać. Nie widzieliśmy jeszcze twarzy, a już po ruchach i sylwetce rozpoznaliśmy Tediego! Zapowiadał, że będzie i jak widać dotrzymał słowa. Tego dnia następny progres – udało nam się zrobić trzy ‘duże kółka’ i jedno ‘małe’. To tylko dzięki Tediemu i Zbyniowi – oni nakręcają się wzajemnie i na zmianę dyktują tempo. Na początku próbowałem im dorównać i zrobiliśmy ‘duże kółko’ poniżej 30 minut, ale w końcu dałem sobie spokój i biegłem swoim tempem dobiegając po minucie opóźnienia do plaży gdzie na mnie czekali.

2012-02-16 - czwartek
We czwartek spotkaliśmy się już w większym gronie – było nas już sześcioro - dołączyli do nas Zosia z Piotrem. Od wtorku napadało sporo świeżego śniegu i tafla jeziora wyglądała jak świeżo wyprasowana. Przybyłem pierwszy i wyruszyłem przed wszystkimi na pustą taflę. Nie było już wielkiego mrozu, a przez chmury chwilami przebijało się światło księżyca – było bajkowo. Po kilku-kilkunastu minutach pojawili się pozostali. Podzieliliśmy się na dwie grupy i jedna robiła ‘duże kółka’ a druga mniejsze. Tego dnia jeździło mi się tak dobrze, że gdy wszyscy po zrobieniu trzech ‘większych kółek’ rozjechali się do domów, ja zostałem i zrobiłem jeszcze jedno bonusowe - czwarte. Wydawało mi się to świetnym pomysłem na zakończenie wieczoru, ale gdy sunąłem sam nocą przez najdalsze zakątki jeziora, przy brzegu zarośniętym krzakami nie byłem już tak zachwycony swoim pomysłem. Jednak bez przeszkód obiegłem jezioro po raz czwarty i bardzo z siebie zadowolony i przyjemnie zmęczony udałem się do domu na gorącą herbatkę.

Jezioro Otomińskie
Jezioro Otomińskie

2012-02-18 - sobota
To był szczyt liczebny ostatnich wypadów – 8 osób. Zapowiadali się wszyscy, a przybyli prawie wszyscy poza MCh, którego rozgrzeszam z racji odległości do pokonania, a przede wszystkim, że gdyby się wybrał na umówioną 16-tą, to zapewne nie obejrzałby występu Justyny w Jakuszycach. No i Piterowi też można odpuścić z racji porannego ‘biegania’ na INO i popołudniowych rozgrywek piłkarskich. Daria co prawda nie miała przypiętych desek, ale za to dzielnie ‘udeptywała’ jezioro butami, a do tego zrobiła kilka fotek pozostałym biegającym. Było przyjemnie ciepło 2-3 stopnie powyżej zera, ale na jeziorze było jeszcze sucho. Był jednak fragment jeziora, gdzie na dnie rowków po nartach miejscami pojawiały się mokre ślady, które zwiastowały nadchodzącą odwilż. Grubość tafli lodu nadal mieściła się pomiędzy 30 a 40 centymetrów. Wileką niespodziankę sprawił nam Tadeusz, który przyjechał troszkę później niż wszyscy, ale za to przywiózł dla nas pudło świeżego, jeszcze ciepłego sernika upieczonego przez Ewę. Tu wielkie podziękowania szczególnie dla Ewy – sernik był naprawdę wyśmienity. Smakował nie tylko nam. Piesek, który kręcił się w pobliżu, po posmakowaniu kawałeczka nie opuszczał już nas do końca i biegał razem z nami dookoła jeziora. Ja ze Zbyniem to chyba jesteśmy najbardziej napaleni na to bieganie, bo po zejściu pozostałych na ‘suchy ląd’ my zrobiliśmy jeszcze jedno ‘małe kółko’, za co oberwało mi się od Krysi, a w domu czekała mnie do cna ‘spieczona’ pieczeń :-(.
Rekordu co prawda nie pobiliśmy, ale umówiliśmy się, że wszyscy (zapowiedział się też MCh) spotkamy się następnego dnia przed południem, aby jeszcze zanim przyjdzie odwilż skorzystać z zimowych uciech na śniegu. Zbyniu odgrażał się, że koniecznie musimy zrobić pięć ‘dużych kółek’.

Jezioro Otomińskie
Jezioro Otomińskie
Jezioro Otomińskie
Jezioro Otomińskie
Jezioro Otomińskie
Jezioro Otomińskie

2012-02-19 – niedziela
No i klapa. Ocieplenie przyszło dość niespodziewanie, ale przysłowiowym gwoździem do trumny wspólnego wypadu był padający w nocy deszcz... Nad jeziorem pojawiliśmy się tylko ja i Zbyniu – pozostali z uwagi na aurę z żalem zrezygnowali z wypadu. Mirek z rodzinką wybrali się na Wieżycę licząc, że tam choć pozjeżdżają na stoku. Nad jeziorem byłem chwilę przed Zbyniem i to co zobaczyłem nie napawało optymizmem. Niestety, tak jak się spodziewała większość, jezioro nie bardzo nadawało się do biegania po nim – pojawiły się miejscami mokre plamy, a śnieg miał konsystencję błota. Korzystając z wolnej chwili udałem się kawałek pieszo drogą, która prowadzi północnĄ stroną jeziora, aby sprawdzić czy nie udałoby się z niej skorzystać. Wyglądała obiecująco. Gdy pojawił się Zbyszek zdecydowaliśmy się ruszyć tą drogą i dalej żółtym szlakiem w stronę Bąkowa. To było to ! Dawno tak dobrze się nie bawiłem. Zróżnicowany teren, sporo podbiegów, wiele zjazdów, w tym był nawet taki przekraczający 200 metrów. Przepiękna okolica Rezerwatu Bursztynowa Góra, nawet zimą ma wiele uroku. Było też trochę hardkorowo, gdy z Bąkowa zdecydowaliśmy się nie wracać tą samą drogą, którą przyszliśmy, a nie chcieliśmy też ‘szurać’ po zlodowaciałej drodze przelotowej do Otomina. W większości więc szliśmy na przełaj z czego miałem wielką frajdę, ponieważ mogłem przetestować ‘w boju’ moje ‘backcountrowe’ klepki. W lesie śniegu było od 15 do 25-30 cm, więc nie było wielkich obaw o zniszczenie nart.

Jezioro Otomińskie - okolice

Byliśmy tylko my, las i śnieg dość gęsto poprzecinany śladami zwierząt. Po powrocie nad zatoczkę przy plaży dałem się Zbyniowi namówić na jeszcze jedno kółko na jeziorze – miała to być przysłowiowa kropka nad i. Jezioro wyglądało znacznie gorzej niż kilka godzin temu – kilka mokrych plam zamieniło się w całe połacie szarości zwiastującej wodę. Zjechaliśmy więc na jezioro, ale po pokonaniu kilkuset metrów doszliśmy do wniosku, że to żadna frajda sunąć po jeziorze wzbijając wokół fontanny wody i zrezygnowaliśmy z taplania się na jeziorze. To jednak nie zepsuło frajdy z naszej eskapady - jedyne co lekko psuło naszą radość z wypadu, to przekonanie o prawdopodobieństwie graniczącym z pewnością, że to ostatni taki wypad w najbliższym czasie, a może nawet w tym sezonie zimowym. Jeśli nie spadnie temperatura i sporo śniegu to ten wypad może okazać się pożegnaniem z zimą...

Jezioro Otomińskie

PiotR


PS
Po przemierzeniu obwodu jeziora okazało się, że nasze ‘duże kółka’ miały około 4,2km, a małe 2,3km. A ostatni marsz przełajowy ze Zbyniem to „z grubsza” ok. 12 -14km.

Jesioro Otomińskie
 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego