Menu główne:
Biały Dunajec [09.02 do 17.02.2013 ]
Na Piotrowe „Stolemy” zima się „zająknęła” śnieg stopniał i z niepokojem śledziliśmy prognozy pogody przed wyjazdem do Białego Dunajca. Tegoroczny wyjazd tylko w dwie rodziny – niestety. Na A1 humor popsuł mi kot-kaskader, siedział przycupnięty po lewej stronie i nagle myknął przez asfalt. Był wytrenowany na 130km/godz, chyba nie wiedział że się zmieniły przepisy (jechałem 140km/godz) - prawie mu się udało - wpadł pod prawe przednie koło. Niby to tylko sierściuch, ale szkoda zwierzątka. Dobrze, że nie chciałem go ominąć – rodzinka ważniejsza, a wyładowana Agila to nie Ferrari. Środek Polski był wiosenny, jednak od Krakowa już zimowa szata, świeże opady śniegu – hurra!
Marusarze powitali nas serdecznie, jak rodzinę. Tuż przed wyjazdem znalazłem w necie stronkę z ofertą noclegów u Marusarzów firmowaną przez Wojtka (syn). Dla pewności wysłałem potwierdzenie przyjazdu. Tereska żartowała, że jesteśmy pierwszymi gośćmi z Internetu, a Jędrek wspominał jak to kiedyś cały dom zajmowała „grupa z Gdańska”! W nocy spadł śnieg, rano było ślicznie więc wybraliśmy się „na Jurgów”, sprawdzić nowy wyciąg. Niedziela, a tu zaskoczenie, brak kolejek! Przez te dwa lata naszej nieobecności trochę się zmieniło, karnety zliczają czas od pierwszego zalogowania i można kupić karnet na cały kompleks Zakopane-Białka. Wieczorem mini biesiada (mało nas!) z oglądaniem zdjęć pracowicie wygrzebanych i zgranych przez Darkę na płytę CD – wspomnienia ruszyły! Obok nas, na stołówce liczna grupa z Rzeszowa, bimberek i te sprawy, gdy układaliśmy się do snu oni jeszcze śpiewali.
Rano jedziemy na Suche, nowy wyciąg, bardzo blisko (5 km) - w Poroninie na prawo kierunek Ząb -> Czarny Dunajec. Bardzo fajny stok i dobrze nam się jeździło.
Po obiedzie Ola na Toko-Land, a ja „w pola” na biegówki. Zachciało mi się polami zjechać na Toko-Land po świeżym puchu. Czuby nart się zaryły i „buźka w śnieg” – zaliczyłem trzy razy. Na drugi dzień my znowu do Jurgowa, a Zosia pojechała kupować buty narciarskie i wylądowali w Białce. Następny dzień jedziemy na RusinSki, niestety kolejeczka była. Po południu ruszamy z Olą na trasę biegową w Białym Dunajcu, ślady dobrze przygotowane, pętle, zakręty, trasa akurat na rekreacyjną jazdę.
We wtorek Jędrek biegał zły jak jasna cholera bo jakaś grupa z Gdańska chciała w środę pieczonego barana. Krzyczał że nigdy w życiu nie będą u niego pili i jedli barana w Środę Popielcową, za żadne pieniądze!!! Potem mu przeszło bo ugadali się na wieczór we wtorek. Baranina była pyszna, cudo, Janka pół dnia ją obracała na piecu i polewała piwem.
W środę dojechała Kamila i Piotr z Natalią, zrobiło nam się raźniej! Ponieważ wieść niosła że w Białce kolejki po 40 min to pojechaliśmy wszyscy do Jurgowa.
Wieczorem Piotr, Alek, Ola i ja na biegówki w Białym Dunajcu.
Gdy w piątek Piotr pojechał na trasę biegową do Nowego Targu (na lotnisko) było mi smutno, bardzo chciałem tam pojeździć, niestety moje niedoleczone kolano spuchło mi po biegówkach i musiałem odpuścić - Piotr wrócił bardzo zadowolony!
Zosia i Janka dbały o zdrowie Piotra Ż. -a to kotlecik bez panierki, a to zupa bez śmietany lub ekstra rosołek. U Jędrka nikt głodny nie chodzi, co rusz coś podtyka, a to jakieś ciasto, a to jabłecznik no i tradycyjne… kawka, herbatka?
Niestety trzeba wracać, po drodze zajeżdżamy do „Chaty Góralskiej” w Nowym Ciechocinku (przed Toruniem)na obiad. Drewniana karczma z udziwnionym wystrojem wnętrza, trochę góralska, trochę myśliwska. Żyrandole z rogów łosi i jeleni, skóry lisie na ścianach.
Jadłospis też udziwniony, zupa to „chlipajka”, ceny …. hmmm, do przyjęcia, dania bez fajerwerków ale smaczne. Nie polecamy!
Prezes
Galeria
Poniżej linki do śladów z tras biegowych w Białym Dunajcu (ok. 3km) i Nowym Targu (ok. 21km)