Menu główne:
Ale to już było... > Narty > 2011
Biegówki - sezon 2010 - 2011- krótkie podsumowanie
2011-03-08
Jeśli chodzi o bieganie na nartach to ten sezon dopisał całkiem nieźle. Do grupy biegającej na deskach pa śniegu dołączył (bez ostrzeżenia) Mirek z rodziną! Niestety nie dane mi było spotkać się z nimi w tym sezonie na trasie (podobno minęliśmy się w Lasach Oliwskich), ale spotkali się z nimi Ewa, Zbyszek i Zosia. Z opowieści wiem, że było fajnie. Obawiam się tylko [ ;-) ], że Mirek - jako perfekcjonista, będzie chciał być najlepszy (tak jak na rowerze) i prześcignie nas wszystkich w umiejętnościach. A jeśli warunki będą mu sprzyjać (śnieg w okolicach Bełchatowa), to na pewno mu się uda. Czego mu oczywiście życzę, bo sam chciałbym mieszkać w okolicy, która bardziej obfituje w śnieg niż Pomorze. Z tego co mi wiadomo, to rodzina MCh przeciera szlaki biegowe w okolicach Tczewa i wybrała się do Jakuszyc na planowany wcześniej również przez nas wyjazd. Tego to im zazdroszczę bardzo, ale w końcu też tam dotrzemy!.
Było w tym sezonie kilka wypadów do Przywidza, Lasów Oliwskich (najczęściej ja z Tedim). Raz nawet przepychałem trasę na ski-turach.
Biegaliśmy też z Krysią trochę po terenie dawnego poligonu i Otomina. W ostatnią niedzielę stycznia, gdy w okolicy nie było już wystarczająco śniegu i nie udało nam się zaagitować innych wybraliśmy się z Krysią na Stogi, aby trasą rurociągu i lasem (jak w roku poprzednim) przebiec w stronę Górek Zachodnich przez Krakowiec. Początek był świetny – piękna, gruba warstwa nie rozjeźdżonego śniegu i do tego piękna słoneczna i bezwietrzna pogoda. Z rzadka jakiś spacerowicz. Tak było tylko do zbiorników. Dalej gdy trzeba było jechać lasem niestety nie było już tak przyjemnie. Owszem śnieg był, ale niestety ubity przez patrolujące okolicę samochody terenowe i na tyle twardy, że nie było frajdy z marszu przez trzeszczącą zmarzlinę. Im dalej w las, tym... gorzej – jak w przysłowiu. Uratował nas telefon od Natalii, która jak się okazało była na spacerze w okolicach Otomina i dzwoniła, aby powiedzieć, że po zamarzniętym jeziorze biega jakiś człowiek na nartach biegowych i są fajne warunki. Będąc na leśnych wertepach nie potrzeba nam było większej zachęty. Postanowiliśmy jak najszybciej wrócić do samochodu i pojechać do Otomina. Zadzwoniliśmy jeszcze kontrolnie do Tediego i gdy okazało się, że jest chętny - zgarnęliśmy go po drodze. Naprawdę warto było. Pogoda – marzenie!. Mimo kilkustopniowego mrozu słoneczko ( przy braku wiatru) przygrzewało odczuwalnie. Śnieg skrzył się w słońcu milionami igiełek. Nie mogłem sobie darować, dlaczego nie wpadliśmy na taki pomysł w poprzednich latach. Teren gładki jak stół. Grubość lodu ponad 40 centymetrów. Na gładkim lodzie kilka centymetrów śniegu, który przy lodzie był na tyle gruby i dość ubity, aby nie szorować nartami po lodzie, a na górze pozwalał na tworzenie przyzwoitego „śladu”. Śmigaliśmy zadowoleni, aż do zachodu słońca, kiedy zaczęło się wychładzać.
Byliśmy tak zadowoleni, że nie mogliśmy się już doczekać następnego wypadu, który z racji codziennych zajęć wypadłby (w sprzyjających okolicznościach przyrody) pewnie w następny weekend. Wpadliśmy, jednak na pomysł (z początku wydawało się szalony), aby spróbować jazdy wieczorami – po zajęciach. Podzwoniliśmy po ekipie i okazało się, że na tą „dziwną” propozycję było wielu chętnych. I w ten sposób do dziś, najczęściej późnymi wieczorami (18-22), wielokrotnie i w różnym składzie udało nam się spędzić na nartach wiele przyjemnych chwil - czasami z czołówkami, a czasami całkowicie po ciemku – doskonaląc swoje umiejętności.
Lepiej miała tylko rodzina MCh, która jak paniska wybiegała się na profesjonalnych jakuszyckich trasach.
Wiele narciarskiej frajdy dały nam również tegoroczne Stolemy na które zjawiła się prawie cała ekipa (poza Darką i Mirkiem). Jeszcze tydzień przed imprezą nic (żadne prognozy) nie wskazywało na to, że będą warunki dla biegaczy. Resztki śniegu zalegały jeszcze gdzie niegdzie w zacienionych dołkach i rowach, więc nie nastawialiśmy się na bieganie, a raczej na marsze. Jednak aura zaskoczyła wszystkich i przed samą imprezą nasypała śniegu dla biegaczy. Z sobie tylko wiadomych powodów MCh nie zabrał jednak nart, ani dla siebie, ani dla rodziny i oni maszerowali ‘na butach’. Pozostała ekipa zrobiła w sobotę całkiem przyzwoitą trasę – około 20-24 kilometrów. Tak dokładnie nie wiadomo, bo trochę kluczyliśmy po polach, ale wszyscy dzielnie dotarliśmy do bazy. Niestety fragmentami na trasie śniegu było trochę mało i w związku z tym wszyscy dość mocno pooraliśmy ślizgi naszych nart. Z uwagi na to następnego dnia wszyscy wybraliśmy się na trasę ‘na butach’, aby nie dobić desek do reszty, a jak się okazało śniegu na trasie było jednak sporo, a z góry dosypywał świeży.
Do dziś byłem przekonany, że przedwczorajsze (niedzielne) wyjście na biegówki do Otomina było ostatnim w tym sezonie,
a jednak jeszcze dziś udało się zebrać sporą ekipę. Była Zosia, Ewa, Zbyniu, Tedi i ja. Śmigaliśmy, jak to zwykle ostatnio, po zamarzniętym jeziorze. Było po prostu pysznie!. Cienka, lekko przymarznięta warstwa śniegu na grubym lodzie pozwalała na próbowanie wszystkich stylów poza zjeżdżaniem ;-). Zbyniu, chyba we wszystkich jest najlepszy.
Gdy w odwiertach wędkarskich sprawdzaliśmy grubość pokrywy wychodziło nam, że jest około 35-40 cm, co przy conocnych mrozach w przedziale 5-10 stopni powodowało, że nie było strachu przed załamaniem. Tak samo widocznie stwierdzili posiadacze quad-ów ponieważ część jeziora pocięta była wieloma śladami ich kół, a wcześniej w niektóre dni widzieliśmy ich samych na lodzie. Jednak z uwagi na tężejący mróz lód momentami aż ‘jęczał’, co u niektórych powodowało dreszczyk emocji (strachu?). Po zejściu ‘na ląd’ ustaliliśmy, że to będzie ostatni w tym sezonie wypad na jezioro. Raz, żeby nie kusić losu (coraz częstsze dodatnie temperatury w dzień), a dwa – czwórka z nas wybiera się za 3 dni na narty (zjazdowe) do Austrii (Stubai) - po powrocie pewnie napiszą jakąś relację z tego wypadu.
A ja (zapewnie nie tylko ja) już marzę o następnym sezonie, który będzie obfitował w śnieg i da nam tyle frajdy co ten...
PS
Aby nie ‘mnożyć bytów’ umieściłem zdjęcia z wszystkich biegowych wypadów w jednej galerii. Do tego kilka fotek z pieszej części Stolemów.
PiotrR
Galeria Biegówki 2010-2011