Menu główne:
Ale to już było... > Pieszo
UKRAINA - wrzesień 2008
Za siedmioma lasami, za siedmioma górami, za siedmioma wspomnieniami jest sobie kraina. Huculszczyzna. Wybraliśmy się tam sześcioosobową grupą we wrześniu 2008 roku. Nie miałam wyobrażenia o tej części Ukrainy. To, co tam zobaczyłam, zaczarowało mnie i myślę, że pozostałe osoby również. Przepięknie.
A że pogoda dopisała, mogliśmy na wycieczki skorzystać z każdej chwili dnia od świtu do ciemnej nocy. Przepięknie. Jest to druga część Bieszczad i nasze Bieszczady, choć urokliwe, nijak się mają do tej części. I nie chodzi tu tylko o góry, krajobraz, przyrodę - Bieszczady ukraińskie, Huculszczyzna, to ludzie, wsie, zwyczaje tak odległe w czasie, że ogląda się je jak żywy skansen. I wrażenia tego nie zakłócają nawet telefony komórkowe dość powszechnie używane. Przepięknie.
Dodatkowym atutem wycieczki był fakt, że mieliśmy przewodnika po okolicy, Kubę, Polaka mieszkającego tam już dłuższą chwilę. Mieszkaliśmy u niego i korzystaliśmy z jego wiedzy o tym terenie, z jego przyjaźni z miejscowymi ludźmi. Oglądanie przepięknych krajobrazów jest miłym doznaniem, ale dopiero w połączeniu z człowiekiem, który tam mieszka, jego kulturą, zwyczajami daje to, co mnie tak oczarowało. Przepięknie.
Nieistotne są nazwy miejscowości, zdobytych gór, czy obejrzanych zabytków. To, co zostaje w pamięci jest bardziej irracjonalne, jak szum wodospadu, wzdłuż którego się wspinaliśmy, widok z góry Smotrec gdzie człowiek traci poczucie rzeczywistości, spokój Monastyru, w którym siostrzyczki częstowały nas rogalikami, Dziadek Kiedrowaty, czy wszechobecny odgłos dzwonków na pastwiskach.
Jest na świecie, wokół nas, wiele takich miejsc i mam nadzieję, że chociaż niektóre odnajdziemy.
Krysia
Pozostałe zdjęcia w Galerii